Świt 3/08/2010
I znowu wieczność cała przemija tak bez tchu Już ptaków śpiew nad ranem zagłusza kruchość słów A ja ukrycie marzę, i być w tej chwili chcę W mych oczach moment każdy pejzażem staje się Powiew wiatru niczym pędzel co maluje milion barw W konarach drzew, w łodygach traw Granatowy jedwab nieba w lustrze wody mieni się Srebrzysty pył zachwyca mnie, tak ogromnie I wtedy moje trwogi, szarości pustej lęk Odchodzą te niebogi i już przychodzi dzień Purpurą i czerwienią, różowym blaskiem chmur I miłość z siłą wielką do mnie powraca już Promień Słońca, czy to uśmiech co rozświetla oczu blask Spojrzenie jest przepastne tak Ziemia tętni złoto-bura, drogę przebiegł mały jeż I pokój już wypełnia mnie, tak cudownie |